Urocza okolica, las i szum morza w tle. To miał być miły spacer we dwoje. Jednak gdy zaczęło robić się ciemno i zimno, młodym ludziom w oczy zajrzał strach. Czas mijał, a oni wciąż błądzili. Nie umieli znaleźć wyjścia z labiryntu leśnych ścieżek. Ratunkiem okazał się telefon do straży miejskiej. Mundurowi ruszyli z pomocą i odnaleźli młodych ludzi, choć wcale nie było to takie proste…
Niedziela, 7 lutego. Około godziny 17:25 zmotoryzowany patrol z Referatu VI został powiadomiony przez Stanowisko Kierowania Prewencją, że w lesie na Wyspie Sobieszewskiej zgubili się młodzi ludzie. 23-latek i 22-latka nie znali okolicy. Potrzebowali pomocy. Zapadały ciemności, było zimno. Gęsty las i obecność dzikiej zwierzyny potęgowały strach.
Funkcjonariusze natychmiast rozpoczęli poszukiwania błądzących. Na szczęście mieli z nimi kontakt telefoniczny. Niestety, młodzi ludzie nie umieli powiedzieć, w której części lasu się znajdują. Mundurowi z kolei nie byli w stanie pokonywać radiowozem grząskich i podmokłych ścieżek. Wpadli jednak na pewien pomysł.
Poprosili, by para wróciła najkrótszą drogą nad morze. Sami natomiast dotarli przez najbliższe strzeżone wejście na plażę. Potem włączyli sygnały świetlne, dzięki czemu byli widoczni z dużej odległości. Dochodziła godzina 18:00, gdy strażnicy dostrzegli w oddali zmierzających w ich kierunku młodych ludzi.
23-latek i 22-latka byli zmarznięci i bardzo wystraszeni. Funkcjonariusze zaprosili ich do radiowozu, by ogrzali się i uspokoili emocje. Mundurowi nie mogli pozwolić, by młodzi ludzie na własną rękę wracali do pozostawionego w okolicy samochodu. Dlatego też za zgodą SKP odwieźli ich na parking.