Niedziela, 2 września. Po godz. 12:00 na numer 986 wpłynęło zatrważające zgłoszenie. Osoba, która dzwoniła, była wyraźnie wystraszona, wręcz przerażona. Mówiła o groźbie katastrofy ekologicznej. Jej źródłem miały być duże zbiorniki z podejrzaną cieczą, stojące przy ulicy Biegańskiego. We wskazane miejsce natychmiast pojechał patrol z Referatu V.
Funkcjonariusze ujrzeli siedem tysiąclitrowych pojemników, wypełnionych ciemnobrunatnym, bezwonnym płynem. Dostęp do nich miał każdy. Dlatego też strażnicy postanowili niezwłocznie dowiedzieć się, kto je tam ustawił i co zawierają.
Ustaliliśmy firmę, do której należały zbiorniki i dotarliśmy do jej właściciela. Zapewnił nas, że ciecz jest biodegradowalna, nietoksyczna i nieszkodliwa dla środowiska oraz ludzi. Służy jako środek pianotwórczy do gaszenia pożarów. Poprosiliśmy, aby pojemniki jak najszybciej zostały zabezpieczone, tak by nikt przypadkowy nie mógł ich odkręcić, zwłaszcza dzieci – mówi młodszy specjalista Maciej Elijasz.
Właściciel firmy zapewnił, że w ciągu godziny zabezpieczy zbiorniki. Z obietnicy się wywiązał.