Lato, wakacje oraz tłumy turystów, gotowych wydać więcej pieniędzy niż zazwyczaj. Dla osób, które żyją z handlu jest to nie lada pokusa, by ustawić swoje stoisko w atrakcyjnym punkcie miasta. Nie ma kłopotu, jeśli sprzedawca działa zgodnie z prawem: ma wszystkie pozwolenia, certyfikaty, odprowadza podatki, nie zaśmieca okolicy i nie jest uciążliwy dla otoczenia. Problem zaczyna się wtedy, gdy ktoś ustawia swój stragan nielegalnie, nie licząc się z nikim i niczym. Do strażników trafia wówczas wiele skarg – między innymi od innych sprzedawców, którzy narzekają na nieuczciwą konkurencję. Utyskują też okoliczni restauratorzy, że na przykład zapach z wątpliwej jakości grilla wypłasza im klientów z ogródków. Padają też uzasadnione pytania o stan sanitarny oferowanych produktów i związane z nim bezpieczeństwo konsumentów.
Mandat nie zawsze skuteczny
Walka z nielegalnym handlem do łatwych nie należy. Na widok patrolu Straży Miejskiej część sprzedawców błyskawicznie przenosi się w inne miejsca. Inni popuszczają wodze fantazji i sięgają po bardzo zaskakujące wyjaśnienia. Na przykład produkcja waty cukrowej potrafi być przedstawiana jako… pokazy artystyczne. W wielu przypadkach nawet najwyższe stawki mandatów (do 500 złotych) nie są dostatecznie dotkliwą karą. Atrakcyjne miejsce sprzedaży sprawia, że handlarz i tak zwróci sobie wszelkie koszty, a dodatkowo nieźle zarobi.
Nieco większym wyzwaniem dla funkcjonariuszy są sytuacje, gdy stoisko obsługuje osoba nieletnia, której nie można wystawić mandatu. Niektórzy właściciele kramów z premedytacją zatrudniają nastolatków. Są przekonani, że zapewni to im bezkarność. Jednak i z takiej sytuacji jest wyjście: skierowanie wniosku do sądu rodzinnego. Naraża to wprawdzie małoletniego na niepotrzebny stres i nieprzyjemności, jednak wobec braku innych możliwości wyegzekwowania prawa, strażnik musi czasami zareagować i w taki sposób. Co ciekawe, przysporzenie młodemu człowiekowi kłopotów - na przykład w postaci nadzoru kuratora sądowego - zazwyczaj nie robi większego wrażenia na dorosłych (niekiedy rodzicach), którzy są odpowiedzialni za zaistniały stan rzeczy.
W zwalczaniu nielegalnego handlu największą skuteczność gwarantuje zajęcie stoiska wraz z towarem. Takie akcje funkcjonariusze przeprowadzają wraz z przedstawicielami Urzędu Miasta, którzy mają należyte uprawnienia. Nieuczciwy przedsiębiorca może odzyskać swoją własność dopiero po uiszczeniu stosownych opłat, ale... Po pierwsze traci, bo jego towar leży w magazynie i nie można w tym czasie prowadzić sprzedaży. Po drugie: trzeba ponieść dodatkowe koszty. Niejednokrotnie są one wyższe od opłat, które należy uregulować, by móc handlować legalnie i bez stresu. Taki argument nie wszystkich jednak przekonuje, co oczywiście może dziwić.
Opłata za zajęcie pasa drogowego pod stoisko usługowo-handlowe wynosi: - do 30 dni: 3 złote za metr kwadratowy dziennie - powyżej 30 dni: 2 złote za metr kwadratowy dziennie
Czy wiemy co jemy?
Wiele wątpliwości budzi jakość artykułów spożywczych oferowanych na nielegalnych stoiskach. Najczęściej nie wiadomo kto wyprodukował żywność, kiedy, w jakich warunkach i jaki jest jej termin przydatności do spożycia. Towary łatwo psujące się, bez opakowania, przechowywane są w bagażnikach aut, zaparkowanych gdzieś w okolicy i potem sprzedawane w upale, kurzu. Handlarz na ogół nie ma zapewnionego minimum sanitarnego, czyli dostępu do bieżącej wody, umywalki i toalety. Warunki takie urągają podstawowym zasadom higieny.
- Mając wiedzę o sposobach przechowywania niektórych produktów, zwłaszcza łatwo psujących się, ostrzegamy kupujących, że spożywanie takich produktów może nie być najlepszym pomysłem. Jednak na wielu turystach przestrogi nie robią większego wrażenia – mówi Irmina Tarnawska, kierownik Referatu II Straży Miejskiej w Gdańsku.
Gdański Sanepid ostrzega, że jeśli nie jest znane źródło pochodzenia żywności, najlepiej wstrzymać się z zakupami. Bezpieczeństwo konsumenta jest bowiem najważniejsze! Na legalnym stoisku sprzedawca musi mieć wszystkie potrzebne certyfikaty, świadectwa i dokumenty, dotyczące producenta. Wynika z nich, do kiedy bezpiecznie można dany artykuł spożyć, co produkt ma w składzie oraz czy zawiera substancje, które mogą powodować reakcje alergiczne. Sprzedawca jest zobowiązany udostępnić te informacje kupującemu. W przypadku legalnej sprzedaży znane jest pochodzenie oferowanych artykułów spożywczych i wiadomo, że zostały zapewnione odpowiednie warunki ich transportu oraz przechowywania. W przypadku stoiska nielegalnego inspektorzy sanitarni w czasie kontroli stwierdzają, że żadna dokumentacja nie istnieje, właściciel kramu gdzieś zniknął, a zastana na miejscu osoba nie ma o niczym pojęcia. W takiej sytuacji nie pozostaje właściwie nic innego jak zdecydowana interwencja urzędników i zajęcie punktu sprzedaży wraz z towarem.
Warto pamiętać, że każdy konsument, który stwierdzi rażące naruszenie przepisów sanitarnych przez osoby sprzedające żywność, powinien powiadomić o tym fakcie Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Gdańsku. Kontakt z Barbarą Jackiewicz, kierownikiem Oddziału Higieny Żywności, Żywienia i Przedmiotów Użytku pod numerem telefonu: 58 320 08 20. Można też skorzystać z alarmowego numeru Straży Miejskiej w Gdańsku – 986.
Pilnują służby, ale pilnujmy się też sami!
Straż nie zamierza składać broni w walce z nielegalną sprzedażą. W związku z rozpoczynającym się niebawem Jarmarkiem świętego Dominika funkcjonariusze zapowiadają jeszcze intensywniejsze działania, także w weekendy. Będą pilnować i dokładać starań, aby bezpieczeństwo mieszkańców i turystów nie było narażane przez żądnych zysku handlarzy. Strażnicy jednocześnie apelują: bądźmy ostrożni, zwracajmy uwagę na to co i gdzie kupujemy – w swoim własnym interesie! Czasami lepiej wydać kilka złotych więcej i nie korzystać z podejrzanych okazji, wystawiając przy okazji swe zdrowie na szwank. W przypadku jakichkolwiek wątpliwości trzeba zgłosić problem odpowiednim służbom, a smakołyków poszukać gdzie indziej. W takim mieście jak Gdańsk nie powinno być problemu ze znalezieniem alternatywy…
Czytaj także: Wątpliwe przysmaki