
W poniedziałek, 10 marca późnym popołudniem pod numer alarmowy 986 zadzwoniła kobieta z prośbą o interwencję. Na zbiorniku wodnym Martynka przy ulicy Smęgorzyńskiej pływał łabędź zaplątany w żyłkę wędkarską. Na miejsce natychmiast dyżurny wysłał patrol z Referatu Ekologicznego.
Strażniczki szybko zlokalizowały ptaka, jednak ten znajdował się daleko od brzegu, co uniemożliwiało podjęcie akcji ratunkowej. Na nic też zdały się próby odłowienia zwierzęcia przez wezwanych na miejsce strażaków. Zapadające ciemności dodatkowo utrudniały prowadzone działania. Funkcjonariuszki nie zamierzały się jednak poddawać.

Następnego dnia ponownie pojawiły się nad Martynką. Tym razem sytuacja prezentowała się bardziej dramatycznie. Łabędź nie tylko był zaplątany w żyłkę, ale także uwięziony na skutek zaczepienia linki o rosnące przy brzegu drzewa. Nie mógł się poruszać ani żerować, a jego wyczerpanie było bardzo widoczne. Strażniczki, ubrane w specjalistyczne kombinezony, natychmiast przystąpiły do akcji ratunkowej. Osłabiony ptak nie próbował nawet walczyć, jakby wiedział, że to jego ostatnia szansa.

Po kilku minutach udało się go wyciągnąć na brzeg. Widok był porażający. Oprócz żyłki w jego łapę wbiły się haczyki sztucznej przynęty na ryby – tzw. wooblera. Każdy ruch musiał sprawiać zwierzęciu ogromny ból. Mundurowe ostrożnie usunęły haczyki, a gdy upewniły się, że ptak nie ma innych obrażeń, pozwoliły mu wrócić na wolność. Wyjętą żyłkę i haczyki zabrały ze sobą, by zapobiec kolejnym podobnym tragediom.