Środa, 12 lipca. Kilka minut przed godziną 11:00 dyżurny ze Stanowiska Kierowania odebrał niecodzienne zgłoszenie. Wystraszona kobieta powiedziała, że do kantoru na Głównym Mieście wleciał jakiś ptak bliżej nieokreślonego gatunku i nie chce wylecieć. Poprosiła o pomoc w tej sprawie.
Na miejsce pojechali funkcjonariusze z Referatu Ekologicznego. Okazało się, że do lokalu wleciała młoda pustułka. Zwierzę siedziało na gzymsie tuż nad drzwiami wejściowymi. Mundurowi z pomocą drabiny weszli na górę, zabrali wystraszonego drapieżnika i ulokowali go w transporterze. Ponieważ ptak nie miał żadnych obrażeń i nie wymagał interwencji weterynarza, wypuścili go na wolność.
Dzień wcześniej, kilka minut po godzinie 17:00 na numer 986 zadzwonił mężczyzna i powiedział, że pod tarasem jednej z restauracji przy ulicy Rajskiej znajduje się ranny jeż. Do realizacji zgłoszenia dyżurny zadysponował funkcjonariuszy z Sekcji "Animals".
Pod wskazanym adresem na strażników czekał zgłaszający. Mundurowi wspólnie z personelem podnieśli deski tarasu, jednak nie znaleźli pod nim rannego zwierzęcia. W gnieździe siedziały jedynie cztery młode jeże. Kolczaste maluchy były jeszcze nieporadne i nie miały szans na samodzielne przeżycie. Ponadto właściciel lokalu obawiał się, że ruchliwe centrum miasta nie jest dobrą lokalizacją do życia dla takich małych ssaków. Poprosił więc mundurowych o zabranie ich w bezpieczniejsze miejsce. Strażnicy przewieźli zwierzęta do lecznicy, a stamtąd prawdopodobnie pojadą do Pomorskiego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt "Ostoja".