Z Mieszkańcami i dla Mieszkańców

Winieta 1

Zignorował znak, a to był początek kłopotów

Autor: Robert Kacprzak
Taksówkarz stanął za "zakazem zatrzymywania się". Dodatkowo nie miał polskiego prawa jazdy, które jest niezbędne do wykonywania zarobkowych przewozów osób. Na miejsce zostali wezwani funkcjonariusze z Wydziału Ruchu Drogowego.
znaczek taxi na dachu samochodu

Środa, 19 czerwca. Zbliżała się godz. 13:00, gdy na alei gen. Józef Hallera uwagę funkcjonariuszy z Referatu III zwróciła pewna taksówka. Samochód stał za znakiem "zakaz zatrzymywania się". Gdy strażnicy stanęli obok auta zauważyli za kierownicą śpiącego mężczyznę. Ten po chwili się ocknął i próbował odjechać. Mundurowi uniemożliwili mu dalszą jazdę.

W trakcie interwencji okazało się, że zignorowanie znaku B-36, to nie jedyne przewinienie kierowcy. Mężczyzna nie miał polskiego prawa jazdy, a zgodnie z nowelizacją ustawy Prawo o ruchu drogowym wszyscy kierowcy, którzy wykonują zarobkowy przewóz osób samochodami osobowymi i taksówkami muszą je posiadać. Zmiana weszła w życie w miniony poniedziałek, 17 czerwca.

Na miejsce zostali wezwani funkcjonariusze z Wydziału Ruchu Drogowego, którzy przejęli interwencję od strażników. Jak informują policjanci 40-letni obywatel Ukrainy był trzeźwy i został skierowany do sądu wniosek o ukaranie w związku z naruszeniem art. 92a Ustawy z dn. 6 września o transporcie drogowym.