Środa, 29 stycznia. Zbliżała się godzina 14:00. Funkcjonariusze z Referatu III jechali ulicą Sobieskiego. W pewnej chwili na wysokości ulicy Jarowej zobaczyli na jezdni dwa rozbite auta. Z jednego z nich wydobywał się dym i wyciekały płyny eksploatacyjne. Nieopodal leżał zniszczony sygnalizator świetlny i znak drogowy. Na miejscu nie było jeszcze żadnych służb ratowniczych. Mundurowi od razu udali się w kierunku samochodów.
Zatrzymaliśmy radiowóz w bezpiecznym miejscu i podeszliśmy sprawdzić, czy nikt nie potrzebuje pomocy. Kierujący nie mieli żadnych widocznych obrażeń zewnętrznych. Kobieta, która prowadziła jeden z uszkodzonych pojazdów, skarżyła się jednak na silny ból głowy. Natychmiast wezwaliśmy służby ratownicze – mówi starszy inspektor Maciej Skwiot.
W tym samym czasie obok miejsca kolizji przejeżdżała karetka transportowa. Zespół ratowniczy zajął się poszkodowaną. Strażnicy zabezpieczyli teren zdarzenia i regulowali ruch pojazdów, by nie dopuścić do zatoru i ułatwić dojazd wezwanym służbom. Dalsze czynności przejęły policja i straż pożarna.