Niedziela, 17 grudnia. Około godziny 9:15 zadzwonił alarmowy numer 986. Zgłoszenie dotyczyło mężczyzny leżącego na ławce przy ulicy Hożej. Osoba, która zadzwoniła była przekonana, że człowiek ten potrzebuje pomocy. Na miejsce natychmiast zostali wysłani mundurowi z Referatu VI.
Zobaczyłem mężczyznę. Siedział na ławce z założoną na głowę kurtką. Głośno lamentował. Wypowiadał słowa, których nie dało się zrozumieć. To co mówił, było chaotyczne i niespójne. Gdy zapytałem co się stało, odsłonił na chwilę twarz i powiedział, że jest mu zimno. Potem znów schował się pod kurtką – opowiada specjalista Andrzej Hinz. Kontakt z mężczyzną był utrudniony. Odniosłem wrażenie, że nie wie gdzie jest i co się z nim dzieje. Nie chciał powiedzieć jak się nazywa, nie miał żadnych dokumentów. Wyglądał na około 50 lat. Na czole mężczyzny dostrzegłem głębokie otarcia skóry. Jego ręce były sine z zimna – dodaje.
Strażnicy okryli poszkodowanego kocem termicznym i za pośrednictwem Stanowiska Kierowania wezwali pogotowie ratunkowe. Do czasu przybycia karetki rozmawiali z mężczyzną, by mógł poczuć się bezpiecznie. Po przeprowadzonych na miejscu wstępnych badaniach, zespół ratunkowy zdecydował, że 50-latek musi jechać do szpitala.