Czwartek, 21 marca. Zbliżała się godzina 10, gdy patrol strażników z Referatu VI jechał ulicą Elbląską. Na wysokości ulicy Opłotki zobaczyli, że po jezdni w kierunku dzielnicy Rudniki biegnie wystraszony pies. Zwierzę w każdej chwili mógł potrącić jakiś samochód.
Strażnicy włączyli więc niebieskie światła na dachu radiowozu, żeby ostrzec nadjeżdżających kierowców i ruszyli za psiakiem, chcąc go złapać. Do funkcjonariuszy dołączyli także policjanci z Wydziału Ruchu Drogowego KMP w Gdańsku. Pościg za psem trwał kilka minut. Dogodna okazja do jego złapania pojawiła się, gdy mundurowi byli na wysokości estakady nad Trasą Sucharskiego. Policjanci zajechali psu drogę, a strażnicy zablokowali jezdnię od strony centrum, uniemożliwiając mu powrót.
Dalsza część akcji rozwinęła się błyskawicznie. Pies wyszedł poza barierki, stanął na krawędzi wiaduktu i patrzył na jadące dołem samochody. Istniało ryzyko, że może skoczyć, co mogłoby doprowadzić do poważnego karambolu na trasie szybkiego ruchu. Jeden ze strażników bez chwili wahania doskoczył do psa i złapał go za kark, ratując przed upadkiem z wysokości.
Po udanej akcji zwierzak został bezpiecznie umieszczony w radiowozie i przetransportowany do siedziby straży miejskiej przy ulicy Elbląskiej. Na szczęście Tuptuś miał przy obroży zawieszkę z danymi swojej właścicielki. Mundurowi skontaktowali się z kobietą, która niedługo potem przyjechała po swojego pupila. Podczas rozmowy ze strażnikami przyznała się, że pies uciekł z posesji i nie była w stanie sama go złapać.
Mimo szczęśliwego zakończenia, interwencja nie obyła się bez konsekwencji. Właścicielka psa została ukarana mandatem karnym, zgodnie z przepisami dotyczącymi niezachowania ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia (art. 77 Kodeksu Wykroczeń). Jednak jej radość z odzyskania psa była niewątpliwie większa od nałożonej kary.