Jechał tramwajem. Na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że śpi. Okazało się jednak, że jest w złym stanie i trzeba mu pomóc. Miał szczęście, że do tego samego pojazdu wsiadł patrol straży miejskiej…
Był 29 stycznia, piątkowe popołudnie. Funkcjonariusze z Referatu VI jechali w swój służbowy rejon. Na przystanek podjechał akurat tramwaj linii 8, więc do niego wsiedli. W pojeździe mundurowi zwrócili uwagę na mężczyznę w wieku około 40 lat. Mogło się wydawać, że drzemie. Intuicja nie pozwoliła jednak strażnikom przejść obok śpiącego. Chcieli mieć pewność, że nie dzieje się nic złego.
Pierwsza próba obudzenia mężczyzny nie przyniosła rezultatu. Kolejna też nie. Dlatego też jeden z funkcjonariuszy sprawdził śpiącemu puls i oddech. Niby wszystko było w porządku, jednak z mężczyzną nie dało się nawiązać kontaktu. Mundurowi uznali, że sprawa może być poważna. Za pośrednictwem Stanowiska Kierowania Prewencją wezwali pogotowie ratunkowe.
Chwilę później 40-latek zaczął odzyskiwać świadomość. Powiedział strażnikom jak się nazywa, że jest osobą bezdomną i że niedawno miał atak padaczki. Ponieważ nie był w stanie poruszać się o własnych siłach, funkcjonariusze wraz z innymi pasażerami pomogli mu wysiąść z tramwaju. Na przyjazd karetki mężczyzna czekał wraz z mundurowymi na przystanku. Strażnicy przez cały czas kontrolowali jego czynności życiowe.
Lekarz, który przyjechał na miejsce wraz z zespołem ratownictwa medycznego stwierdził, że mężczyzna jest wprawdzie wyziębiony, jednak jego życiu nic nie grozi. W tej sytuacji funkcjonariusze poprosili o wsparcie zmotoryzowany patrol straży miejskiej. 40-latek został przewieziony radiowozem do pogotowia socjalnego. Mężczyzna nie wykluczył, że postara się o miejsce w schronisku dla osób bezdomnych.