Pewna kobieta prowadząc auto uszkodziła zaparkowany samochód. Mimo, że była świadoma co się stało, uciekła z miejsca zdarzenia. Na dodatek czuła się pokrzywdzona. Do strażników, którzy zwrócili jej uwagę wykrzyczała, że to ten zaparkowany pojazd „uszkodził ją”. Na polubowne załatwienie sprawy nie było szans. Krewka pani konsekwencji raczej nie uniknie, bo poszkodowany dostał od mundurowych numery rejestracyjne auta sprawczyni. W razie potrzeby funkcjonariusze udzielą mu dalszego wsparcia.
Poniedziałek, 19 marca. Około godziny 14:15 patrol zmotoryzowany z Referatu Interwencyjnego był na ulicy Strzeleckiej. W pewnym momencie do radiowozu podeszło dwóch mężczyzn. Poinformowali strażników, że chwilę wcześniej czerwone auto, za kierownicą którego siedziała kobieta, uszkodziło zaparkowany przy ulicy Kurkowej samochód. Widząc co się stało, panowie zwrócili pani uwagę, lecz ta zignorowała ich i odjechała. Jak się okazało, w całym zamieszaniu nikt nie zanotował numerów rejestracyjnych sprawczyni.
Wskazane przez mężczyzn auto właśnie skręcało w ulicę Nowe Ogrody. Strażnicy ruszyli za nim. Na ulicy 3 Maja czerwone BMW zatrzymało się przed sygnalizatorem, który pokazywał czerwone światło. Stanęliśmy obok i włączyliśmy niebieskie światła błyskowe. Przez otwarte okno radiowozu poinformowaliśmy kierującą, że przed chwilą uszkodziła zaparkowany pojazd. Jej reakcja był bardzo nerwowa – opowiada starszy inspektor Mariusz Choroszkiewicz. Wzburzona kobieta krzyczała do strażników: „Ja niczego nie uszkodziłam! To oni mnie uszkodzili! Parkują gdzie chcą i jak chcą, przejechać nie można. Powinniście tam stać i pilnować, a nie się czepiacie”.
Funkcjonariusze poprosili kierującą, by wróciła na miejsce zdarzenia. Ta jednak kategorycznie odmówiła twierdząc, że „nigdzie z nimi nie pojedzie”. W tej sytuacji strażnicy wrócili na ulicę Kurkową sami. Zastali tam mężczyzn, którzy powiadomili ich o incydencie.
Chwilę później, na miejscu pojawił się właściciel uszkodzonego pojazdu. Mundurowi przekazali mu numery rejestracyjne czerwonego BMW i poinformowali, że powinien zgłosić zdarzenie policji. Zostawili też poszkodowanemu swoje numery służbowe, na wypadek gdyby w związku z dalszymi czynnościami w tej sprawie, mogli okazać się pomocni.