Historia trochę jak z piosenki. „Tam na polu stoi krowa. Cierpi, bo już pełna mleka. Biegnie do niej Maciejowa, drogą jedzie dyskoteka…” – śpiewał przed laty Andrzej Rosiewicz. Tym razem zabrakło niestety Maciejowej. Była jednak krowa w potrzebie oraz dyskoteka, bo do krasuli z pomocą popędzili strażnicy.
Niedziela, 22 maja. Około godziny 20:00 ktoś zadzwonił na alarmowy numer 986 i poinformował, że na łące w Kokoszkach stoi „wychudzona, wyjąca krowa”. Na miejsce natychmiast ruszył patrol z Referatu V.
Mundurowi stwierdzili na miejscu, że krasula nie wygląda na zaniedbaną. Ale jak wynikało z rozmów z okolicznymi mieszkańcami, na pastwisku miała stać bez dozoru już drugi dzień. Funkcjonariusze ustalili kto jest właścicielem zwierzęcia. Z mężczyzną nie udało im się jednak porozmawiać. Nikt z sąsiedztwa nie widział go od kilku dni i nie miał z nim kontaktu.
Dzięki wsparciu trójki młodych ludzi udało się krowę napoić. Krasula musiała być bardzo spragniona, bo woda z wiadra zniknęła w okamgnieniu. Pewna kobieta zadeklarowała natomiast, że odprowadzi zwierzę do obory. Strażnicy udzielili jej asysty.
Za pośrednictwem Stanowiska Kierowania Prewencją mundurowi skontaktowali się z przedstawicielami OTOZ Animals. Opowiedzieli im o zdarzeniu i zasugerowali, że kondycję krowy być może powinien ocenić lekarz weterynarii. Nieco później na miejscu pojawił się pracownik towarzystwa, który wydoił krasulę. W poniedziałek rano krowę zbadał lekarz weterynarii. Podał jej leki przeciwzapalne - poinformował nas Paweł Gebert z OTOZ Animals. Dodał, że sytuacja zwierzęcia będzie monitorowana.
Temu, czy krowie na co dzień nie dzieje się krzywda, będzie się też przyglądał strażnik dzielnicowy.