Uciekającego mężczyznę oraz biegnącego za nim ochroniarza zauważyli strażnicy miejscy w centrum Gdańska. Mundurowi wkroczyli do akcji. Jak się okazało, chodziło o kradzież w jednym z marketów. Początkowo ujęty 56-latek nie przyznawał się do winy. Zapis obrazu z kamer obnażył jednak całą prawdę: półlitrowa butelka spirytusu opuściła sklep bez paragonu.
W czwartek 13 sierpnia patrol rowerowy z Referatu II jechał ulicą Rajską. W pewnym momencie strażnicy dostrzegli ochroniarza, który gonił jakiegoś mężczyznę. Chwilę później go dopadł, po czym obaj panowie zaczęli się szarpać. Funkcjonariusze postanowili wyjaśnić o co chodzi.
Pracownik ochrony tłumaczył, że powodem pościgu była kradzież. Mówił, że 56-letni mieszkaniec województwa śląskiego wyniósł z marketu pakunek, zostawił go przy swoim rowerze, po czym wrócił do sklepu. A gdy w jego kierunku ruszył pracownik ochrony, zaczął uciekać.
Ujęty mężczyzna, który początkowo wszystkiemu zaprzeczał, w końcu przyznał się do kradzieży półlitrowej butelki spirytusu o wartości około 42 złotych. Jak stwierdził, zrobił to pod wpływem impulsu i z głupoty. Co do jego winy wątpliwości żadnych nie było, ponieważ cały przebieg zdarzenia został nagrany przez sklepowy monitoring.
Na miejsce wezwani zostali funkcjonariusze policji. To oni prowadzą dalsze czynności w tej sprawie.