Agresywny pies zaatakował dzieci na Stogach. Niebezpieczne zwierzę schwytali strażnicy miejscy. Kilka czworonogów pozostawionych bez nadzoru stanowiło zagrożenie w Matarni. Jeden z nich trafił do schroniska. Z kolei w Jasieniu młody beagle dał się we znaki swojemu właścicielowi i zmusił go do biegania. W skuteczny pościg za niesfornym psiakiem ruszyli radiowozem nasi funkcjonariusze.
PIES NAPASTNIK
Sobota, 8 kwietnia. Około godziny 18:15 na alarmowy numer 986 wpłynęło zgłoszenie dotyczące agresywnego psa, który miał atakować ludzi w rejonie ulicy Szpaki. Na Stogi pojechał patrol z Referatu VI.
Gdy funkcjonariusze dotarli na miejsce, podbiegło do nich kilkoro dzieci w wieku od 6 do 12 lat. Młodzi ludzie powiedzieli mundurowym, że groźny pies wciąż biega po okolicy. Okazało się też, że jeden z chłopców kilka minut wcześniej został przez niego ugryziony. Rana na przedramieniu nie była na szczęście głęboka. Przed poważniejszymi konsekwencjami ataku uchronił 11-latka gruby rękaw kurtki.
Strażnicy zaprosili poszkodowanego oraz jego kolegę do radiowozu. Chłopcy byli wystraszeni i zdenerwowani. Za pośrednictwem Stanowiska Kierowania funkcjonariusze poprosili o jak najszybszy przyjazd na miejsce pracownika Schroniska „Promyk”. Ranę na przedramieniu 11-latka mundurowi zabezpieczyli opatrunkiem.
Chwilę później strażnicy dostrzegli sprawcę ataku na dziecko. Średniej wielkości mieszaniec zdawał się być w dobrej kondycji, bez oznak zaniedbania. Miał obrożę. Pies był pobudzony. Biegał za uciekającymi przed nim dziećmi i je obszczekiwał. Mundurowi ruszyli za nim. Próbowali go odpędzić, zwierzę jednak nie dawało za wygraną. Skoczyło na jednego z chłopców i popchnęło go na ścianę budynku. Dziecko, które mogło mieć około sześciu lat, wystraszyło się i zaczęło płakać. Jeden ze strażników wziął zdenerwowanego malucha na ręce i odniósł go rodzicom, którzy obserwowali przebieg zdarzenia z okna budynku.
Poleciliśmy dorosłym, by natychmiast zabrali dzieci do domu i dopóki agresywny pies nie zostanie schwytany, nie wypuszczali swych pociech na podwórko. Ich samych też ostrzegliśmy przed zagrożeniem. Jednak nie wszyscy posłuchali naszego apelu. Pewien mężczyzna, który chciał przegonić psa, został ugryziony w rękę – mówi inspektor Sławomir Jendrzejewski i dodaje: Poszkodowany nie życzył sobie jednak, byśmy mu udzielili jakiejkolwiek pomocy.
Z uwagi na zagrożenie strażnicy doszli do wniosku, że nie będą czekać na przyjazd pracownika schroniska i spróbują sami schwytać niebezpieczne zwierzę. A ponieważ, że nie byli wyposażeni w odpowiedni sprzęt, postanowili użyć fortelu.
Pierwsza próba nie powiodła się. Pies co prawda skusił się na nasze kanapki i zjadł je. Jednak gdy poczuł, że jest uwiązany, zaczął reagować bardzo nerwowo i mocno się szarpał, czego prowizoryczna smycz nie wytrzymała. Skuteczna okazała się druga próba. Pomogła nam jedna z mieszkanek budynku, której suczka akurat miała cieczkę. Dzięki temu udało się zwabić agresywnego czworonoga do tylnego przedziału radiowozu – opowiada inspektor Jendrzejewski.
Kiedy zwierzę zostało unieszkodliwione, funkcjonariusze odprowadzili poszkodowanego 11-latka do rodziców. Ojca dziecka poinformowali o niebezpieczeństwie zarażenia chorobami odzwierzęcymi, zasadach oczyszczenia skóry w okolicy rany oraz trybie zgłaszania tego typu zdarzeń na policję. Pogryzienie przez zwierzę jest przestępstwem i straż miejska nie ma uprawnień do prowadzenia takich spraw. Ojciec poszkodowanego chłopca był gotów od razu jechać na pobliski komisariat. Natomiast mężczyzna, który ucierpiał w starciu z psem, nie był tym zainteresowany.
W porozumieniu ze Stanowiskiem Kierowania patrol pojechał następnie do lecznicy weterynaryjnej przy ulicy Kartuskiej, gdzie pies miał zostać poddany obserwacji i kwarantannie. Mundurowi poprosili lekarza, by skontaktował się z poszkodowanymi i przekazał im wszelkie informacje, którymi mogliby być zainteresowani.
PSY WŁÓCZYKIJE
Niedziela, 9 kwietnia. Około godziny 13:00 dwa patrole z Referatu IV zostały wezwane na ulicę Satelitarną z powodu błąkających się tam psów. Kobieta, która dzwoniła pod numer 986 mówiła, że tydzień wcześniej jeden z tych czworonogów dotkliwie pogryzł jej pupila.
Strażnicy wezwali na miejsce pracownika Schroniska „Promyk”. Czekając na jego przyjazd starali się nie stracić z oczu biegających bez nadzoru zwierząt. Kilkanaście minut później pies, który był sprawcą ataku na innego zwierzaka, został zabrany do schroniska. Pozostałe uciekły na swoje posesje.
Właścicielka poszkodowanego czworonoga twierdziła, że zgłosi incydent na policję. Kobieta podała strażnikom adresy posiadaczy dwóch psów, które również biegały po okolicy bez żadnego nadzoru. Mundurowi odwiedzili ich właścicieli, przypomnieli im o ich obowiązkach i pouczyli ich. Przy okazji dowiedzieli się do kogo należy pies zabrany do schroniska i pojechali pod wskazany adres.
Mężczyzna, z którym rozmawiali funkcjonariusze tłumaczył, że zwierzę uciekło, gdy z jego podwórka wyjeżdżał motocykl i przez chwilę otwarta była brama. Strażnicy uznali, że w tym przypadku pouczenie nie wystarczy i ukarali właściciela czworonoga mandatem w wysokości 50 złotych za niezachowanie ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia (art. 77 Kodeksu wykroczeń).
PIES DYNAMICZNY
Czwartek, 6 kwietnia. Zapadał już zmierzch gdy strażnicy z Referatu IV, którzy patrolowali teren osiedla przy ulicy Jabłoniowej, dostrzegli biegnącego co tchu w łapach beagla oraz goniącego go mężczyznę. Okazało się, że to właściciel czworonoga. Mężczyzna poprosił strażników, by pomogli mu schwytać niezdyscyplinowanego pupila, który zerwał się ze smyczy. Pies tymczasem uciekał w kierunku terenów zielonych. Za 9-miesięcznym szczeniakiem ruszył w pościg radiowóz. Chwilę później był już przy nim. Jeden ze strażników wyskoczył z pojazdu i sprawnie schwytał uciekiniera.
Mundurowi odnieśli psiaka do domu. Radość właściciela beagla była ogromna. Niesfornego czworonoga również…
Czytaj także: - Twój pies, nasz problem?