Był poniedziałkowy poranek 1 grudnia, za oknami panował kilkustopniowy mróz. Pieszy patrol z Referatu II przemierzał ulice w centrum Gdańska. O tej porze roku, gdy temperatura regularnie spada poniżej zera, funkcjonariusze zwracają szczególną uwagę na ludzi, którzy nie mają dachu nad głową. Także i tym razem uważnie sprawdzali wszystkie zakątki i zakamarki, w których osoby bezdomne mogłyby szukać schronienia.
W jednej z wiat śmietnikowych przy ulicy Sukienniczej strażnicy znaleźli aż sześć osób. Próbowali dowiedzieć się, czy nie potrzebują one jakiegokolwiek wsparcia. I już chwilę później nie mieli wątpliwości, że jednemu z mężczyzn trzeba pomóc i to pilnie! 50-latek skarżył się na bóle w klatce piersiowej i w nogach, mówił o dusznościach, a także o tym, że nie może chodzić. Jednocześnie próbował bagatelizować całą sprawę. Twierdził, że to nic takiego i że sam sobie poradzi.
Strażnicy uznali jednak, że mężczyzny w takim stanie nie mogą zostawić w wiacie śmietnikowej. Przekonali go, by dał sobie pomóc. Chwilę później za pośrednictwem Stanowiska Kierowania Prewencją wezwali na miejsce karetkę.
Także lekarz pogotowia nie miał żadnych wątpliwości, że mężczyzna jest w złym stanie. W związku z tym 50-latek został odwieziony do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego.
Spośród pozostałych pięciu osób przebywających w wiacie, żadna nie była zainteresowana udzieleniem jej jakiejkolwiek pomocy.
Czytaj także: Trudny czas dla bezdomnych