Funkcjonariusze Straży Miejskiej w Gdańsku sprawdzają każde zgłoszenie od mieszkańców, w którym mowa jest o paleniu śmieciami. Sami również prowadzą prewencyjne kontrole. Każdy, kto zostanie przyłapany na spalaniu odpadów, musi liczyć się z surową karą. W poprzednim sezonie grzewczym od 1 października 2017 r. do 31 marca 2018 r. na numer alarmowy 986 wpłynęły 722 zgłoszenia dotyczące spalania odpadów. Mundurowi przeprowadzili 430 kontroli, podczas których nałożyli 50 mandatów na łączną kwotę 3630 złotych i pouczyli 70 osób.
W niektórych przypadkach strażnicy wspólnie z rzeczoznawcą pobierali próbki popiołu. W ubiegłym roku w czterech przypadkach na piętnaście ekspertyzy potwierdziły spalanie substancji szkodliwych. Sprawy trafiły do sądu i sprawcom wymierzono kary. W trzech przypadkach były to grzywny od 300 do 500 zł. Dla jednego właściciela posesji spalanie odpadów skończyło się miesiącem ograniczenia wolności i 20 godzinami prac społecznych. Rok wcześniej na dziesięć pobranych próbek w siedmiu znaleziono substancje świadczące o tym, że w piecu były spalane odpady. Wszystkich sprawców zanieczyszczenia powietrza sąd ukarał grzywnami. Najwyższa z nich wyniosła 4 tysiące złotych (plus koszty postępowania w wysokości 520 złotych).
Próbki popiołów będą pobierane także w tym sezonie grzewczym. Działania te poprzedzi analiza zgłoszeń przekazywanych przez mieszkańców na numer 986. To głównie na ich podstawie wskazywane będą miejsca, w których przeprowadzone zostaną specjalistyczne kontrole. Na wizytę strażników i rzeczoznawcy powołanego przez Wydział Środowiska Urzędu Miejskiego mogą liczyć te osoby, na które wpłynie najwięcej skarg.
Artykuł 191 Ustawy z dnia 14 grudnia 2012 r. o odpadach (Dz. U. z 2013 r. Nr 0, poz. 21) mówi, że kto termicznie przekształca odpady poza spalarnią odpadów lub współspalarnią odpadów podlega karze aresztu (do 30 dni) albo grzywny (do 5000 złotych). Strażnik miejski może wypisać mandat w wysokości od 20 do 500 złotych.
Ciemny dym o intensywnym, nieprzyjemnym zapachu, wydobywający się z kominów niektórych domów, to w sezonie jesienno-zimowym jeden z najpoważniejszych problemów, z którymi mają do czynienia funkcjonariusze straży miejskiej. Okazuje się, że mimo nieustannie powtarzanych apeli, wciąż nie brakuje osób, które skłonne są wrzucać do domowych pieców plastikowe butelki, foliowe torby, opakowania po chemikaliach, papier pokryty farbą drukarską, lakierowane drewno, stare ubrania i buty. Dym, który powstaje przy spalaniu takich przedmiotów, jest nie tylko uciążliwy dla otoczenia, ale przede wszystkim bardzo niebezpieczny.
Groźne pyły zawierające metale ciężkie, niebezpieczne dioksyny oraz furany, tlenki azotu i węgla - między innymi takie substancje uwalniane są do atmosfery w wyniku spalania odpadów w domowych piecach. To co wydostaje się z komina, opada wokół i zanieczyszcza głównie najbliższe otoczenie. A zatem ktoś, kto pali śmieciami zatruwa przede wszystkim siebie, swoją rodzinę i sąsiadów. To, że naraża się na mandat lub karę to jedno, lecz poważniejszym skutkiem tej lekkomyślności są konsekwencje zdrowotne. Trwający latami kontakt z groźnymi związkami chemicznymi może skończyć się nowotworem, białaczką, chorobą układu oddechowego lub alergią. Także dla samego truciciela.
Czytaj także: - Strażnicy w trosce o czystsze powietrze - Stop trucicielom! - Palisz śmieciami? Trujesz siebie, rodzinę, sąsiadów…