Ostatnie dni września. Do siedziby Straży Miejskiej przy ul. Elbląskiej przyszedł mężczyzna. Przekazał dyżurnemu, że na terenie ogródków działkowych przy ulicy Bratki w altance przebywa bezdomny, który potrzebuje pomocy. Na wskazanej działce funkcjonariusze zastali mężczyznę w wieku około 60 lat. Był osłabiony i miał problemy z poruszaniem się. Mundurowi wezwali karetkę pogotowia. Ratownicy medyczni przebadali chorego i zaproponowali, że zabiorą go do szpitala na dodatkowe badania. Ten jednak kategorycznie odmówił przyjęcia pomocy.
Dwa dni później pojechały tam strażniczki z Referatu VI. Chciały sprawdzić, w jakim stanie jest mężczyzna oraz namówić go do przyjęcia fachowej pomocy medycznej. O sprawie powiadomiły także streetworkerów i MOPR.
Warunki, w jakich przebywał mężczyzna były fatalne. Altanka nie była ogrzewana i panował w niej bałagan. Pan nie miał też dostępu do ciepłej wody i toalety. Ze względu na jego stan zdrowia i coraz niższe temperatury na zewnątrz namawiałyśmy go, żeby pojechał do szpitala i przyjął oferowaną pomoc - mówi aplikant Marta Zacharczyk. Po około 15 minutach rozmowy 60-latek rozpłakał się i powiedział, że przyjmie pomoc. Poprosił tylko o wezwanie karetki następnego dnia. Stwierdził, że wstydzi się swojego stanu i musi doprowadzić się do porządku – dodaje.
Strażniczki postanowiły, że nie zostawią go samego i pomogą mu w przygotowaniach. Zabrały ze sobą czyste ubrania i następnego dnia ponownie udały się na działki. Swoją pomoc zaoferował też działkowicz z sąsiedniej posesji. Przyniósł ciepłą wodę i przybory toaletowe. Funkcjonariuszki umyły i przebrały mężczyznę, a następnie wezwały pogotowie.
Ratownicy medyczni byli pod wrażeniem zaangażowania strażniczek i tego w jaki sposób przygotowały pacjenta do przejazdu. Po wstępnych badaniach uznali, że musi on trafić do szpitala. Gdy mężczyzna był już w karetce, nie krył łez wzruszenia i jeszcze raz podziękował mundurowym za empatię i okazaną pomoc.