Z Mieszkańcami i dla Mieszkańców

Winieta 1

Ogień zduszony w zarodku

Autor: Wojciech Siółkowski
To mogło skończyć się naprawdę źle! Na szczęście informacja o zagrożeniu bardzo szybko dotarła do właściwych osób. A potem dzięki szybkiemu i skutecznemu działaniu służb, groźną sytuację udało się błyskawicznie opanować. W jednym z mieszkań w centrum Gdańska pojawił się ogień. Lokatorka tymczasem spała.

Sobota, 23 grudnia. Była godzina 20:35, gdy na ulicy Pocztowej do patrolu złożonego z policjanta oraz strażniczki miejskiej podeszła pewna kobieta. Powiedziała, że w jednym z budynków przy ulicy Ogarnej, w mieszkaniu na parterze widać ogień i dym. Funkcjonariusze natychmiast udali się pod wskazany adres. Na miejsce skierowany został jeszcze jeden patrol straży miejskiej.

Wraz z kolegą zajrzeliśmy przez okno. Widzieliśmy ogień. Słyszeliśmy też szczekanie psa. Zaczęliśmy się dobijać do mieszkania. Chwilę później przez okno wyjrzała kobieta, którą jak się okazało, obudziliśmy. W pierwszej chwili lokatorka próbowała bagatelizować zagrożenie. Twierdziła, że nie potrzebuje pomocy, a z ogniem w mieszkaniu poradzi sobie sama. Udało nam się jednak przekonać ją, by otworzyła drzwi – relacjonuje młodszy strażnik Karolina Sławińska z Referatu Interwencyjnego. Wyprowadziliśmy kobietę na zewnątrz i udzieliliśmy jej pierwszej pomocy przedmedycznej. Z mieszkania zabraliśmy także psa – dodaje.

W tym czasie inni uczestniczący w akcji funkcjonariusze wezwali na miejsce straż pożarną, pogotowie oraz wsparcie w postaci kolejnych patroli straży miejskiej i policji. Niezwłocznie przystąpili też do ewakuowania lokatorów zagrożonego budynku. Błyskawicznie sprawdzili wszystkie mieszkania. Tylko w jednym z nich byli ludzie. Na miejsce dotarły tymczasem trzy zastępy straży pożarnej, które bardzo szybko ugasiły ogień.

Lokatorka z mieszkania, w którym wybuchł pożar, została przebadana przez załogę karetki pogotowia. Nie było potrzeby zabierania jej do szpitala. 64-latka trafiła pod opiekę syna, który pojawił się na miejscu zdarzenia.

Kobieta przyznała, że pożar był wynikiem jej nieuwagi. Powiedziała nam, że na stoliku wykonanym z tworzywa sztucznego ustawiła świeczkę. Potem zasnęła – mówi Karolina Sławińska.

Dzięki sprawnie przeprowadzonej akcji ratowniczej, ogień nie zdążył się rozprzestrzenić i nie spowodował poważniejszych strat materialnych. Spłonął jedynie plastikowy stolik.