Wtorek, 1 sierpnia. Była godzina 16:40, gdy na Długim Pobrzeżu do funkcjonariuszy z Referatu Interwencyjnego podeszło małżeństwo z dzieckiem. Kobieta i mężczyzna byli roztrzęsieni. Nie mówili po polsku. Porozumiewając się z nimi po angielsku i niemiecku mundurowi ustalili, że kilkadziesiąt minut wcześniej w tłumie przechodniów zgubił się 7-letni syn pary. Obywatele Niemiec nie znali miasta, oboje byli pod wpływem bardzo silnych emocji. Opisali strażnikom wygląd chłopca i mówili, że ich syn zgubił się niedługo po tym, gdy rodzina wyszła z jednej z restauracji.
Za pośrednictwem Stanowiska Kierowania o zdarzeniu zostały natychmiast powiadomione wszystkie patrole w okolicy. Informacja została też błyskawicznie przekazana pracownikom ochrony z terenu Jarmarku świętego Dominika.
Strażnicy zaproponowali zrozpaczonemu małżeństwu wspólne pokonanie trasy, na której 7-latek odłączył się od rodziców. Sprawdzili Długie Pobrzeże, przystań Żeglugi Gdańskiej, Długi Targ oraz ulicę Długą. Odwiedzili też lokal, w którym turyści zjedli posiłek. Zostawili tam informację o poszukiwaniach chłopca. Rozmawiali z osobami, które mogły mieć jakieś ważne informacje. Ponieważ dziecka nigdzie nie było, mundurowi zaprowadzili rodziców 7-latka do Komisariatu Policji II, by tam złożyli zawiadomienie o zaginięciu chłopca.
We współpracy z operatorami Referatu Monitoringu funkcjonariusze prześledzili trasę, którą szła rodzina. Pozwoliło to zawęzić obszar poszukiwań. Strażnicy, który przez cały czas towarzyszyli turystom, pozostawili ich w komisariacie pod opieką policjantów i tłumaczki, a sami znów ruszyli w teren. Niedługo potem w pobliżu kas Żeglugi Gdańskiej dostrzegli dziecko, które odpowiadało rysopisowi poszukiwanego.
Podszedłem do chłopca. Poprosiłem, by się nie bał. Powiedziałem, że jestem strażnikiem i chcę mu pomóc. Zapytałem go o imię i czy przyjechał do Gdańska z rodzicami. 7-latek był przestraszony i bardzo nieufny, zadzwoniłem więc do jego mamy. Podałem mu telefon, by z nią porozmawiał. Zaraz potem chłopiec podał mi rękę i razem poszliśmy do komisariatu, gdzie czekali rodzice - opowiada starszy specjalista Bartosz Dziadowicz. Prowadzenie dalszych czynności w tej sprawie przejęła policja.
Takie sytuacje jak opisana oznaczają zarówno dla rodziców jak i dziecka ogromny stres! Ale to także możliwa odpowiedzialność karna. Przypominamy: mandatem w wysokości od 20 do 500 złotych lub wnioskiem do sądu rodzinnego kończy się interwencja funkcjonariusza straży miejskiej, jeśli stwierdzi on niedopełnienie obowiązku opieki lub nadzoru nad dzieckiem do lat siedmiu na drodze publicznej lub na torach (art. 89 Kodeksu wykroczeń), jak również wtedy, gdy opiekun dopuści do przebywania osoby małoletniej w okolicznościach niebezpiecznych dla zdrowia. (art. 106 Kodeksu wykroczeń).