Zasłużona emerytura dla naszego Kolegi Andrzeja Dziadowicza. Nie ukrywamy, będzie nam brakowało na co dzień jego uśmiechu oraz dobrych słów, których nam nigdy nie szczędził. Liczymy jednak, że Pan Andrzej o nas nie zapomni i zawsze znajdzie czas, by wpaść do siedziby straży, opowiedzieć nowe i dawne historie.
A jest co opowiadać! Andrzej Dziadowicz jest jednym z niewielu funkcjonariuszy, którzy służą w formacji od chwili jej powołania, czyli od października 1991 roku. Zaczynał jako strażnik, potem oddelegowano go do zabezpieczenia siedziby Rady Miasta, przez pewien czas stale współpracował z policjantami z komisariatu na Oruni, był też operatorem miejskiego monitoringu, natomiast w ostatnim czasie można go było spotkać na dyżurce w siedzibie Straży Miejskiej przy ulicy Elbląskiej.
Strażnik z powołania
Zawsze najważniejsza była dla mnie świadomość, że pomagam innym – podkreśla Pan Andrzej. Przy okazji wspomina sytuację sprzed lat, gdy na Żabiance na stawie pod pewnym mężczyzną załamał się lód. Dzięki szybkiej i heroicznej akcji Pana Andrzeja oraz jego kolegów, udało się uratować tonącemu życie.
Na ratunek spieszył Pan Andrzej nie raz. Kilka lat temu trzeba było pomóc jeleniowi, który niefortunnie zakleszczył się w płocie ówczesnej Akademii Medycznej. Nie była to łatwa akcja, zwierzę było bardzo wystraszone i niezbyt chętne do współpracy. Musieliśmy z kolegami użyć pasów, by wygiąć pręty ogrodzenia i oswobodzić jelenia. Trzeba było uważać, by nie zrobić mu krzywdy, ale też nie dać się poturbować. Udało się! Wszystko skończyło się szczęśliwie – opowiada Pan Andrzej.
Wśród Jego wspomnień brakuje niestety jednego z najważniejszych zdarzeń. Pan Andrzej nie mówi o nim przez skromność? Opowiadają za to jego koledzy, jak to było, gdy po służbie stanął w obronie swojej sąsiadki, napadniętej przez dwóch młodych mężczyzn. Dla niego interwencja skończyła się złamaną ręką oraz zwolnieniem lekarskim. Dobrze, że tej kobiecie nic się nie stało – dodaje nieśmiało Pan Andrzej.
Jakich zasad trzymał się przez lata, że dane mu jest kończyć służbę w tak pięknym stylu? Trzeba godnie wypełniać swoje obowiązki, a mundur nosić z dumą - nawet wtedy, gdy pojawiają się przeciwności i słyszy się słowa krytyki. Szacunek dla innych to podstawa - podkreśla. I dodaje: Nie wolno zapominać, że to strażnik jest dla mieszkańca, a nie odwrotnie...
Współpracownicy o Panu Andrzeju
To jest z natury dobry człowiek, zawsze życzliwy, pełen empatii i chęci pomagania innym. Spokojny, wyważony, z poczuciem humoru, bardzo lubiany przez koleżanki i kolegów – mówi o Andrzeju Dziadowiczu Naczelnik Wydziału Organizacji, Kadr i Szkolenia Marek Sawicki.
Nasze wspólne początki w straży nie były łatwe. Kiedy wprowadzaliśmy się do pierwszej siedziby przy ulicy Chlebnickiej, okazało się, że w długo nieużytkowanym budynku szwankuje elektryka. I to właśnie Andrzej podjął się jej naprawienia. To co było do zrobienia, zrobił sam i bez pytania o zapłatę – wspomina Kierowniczka Monitoringu Wizyjnego Mirosława Zawadecka.
Nowy rozdział
Pan Andrzej wciąż nie dowierza, że to już emerytura! Jak mówi, będzie mu brakowało stałego kontaktu i codziennych rozmów z innymi strażnikami. Obiecuje jednak, że w siedzibie straży będzie częstym gościem.
Trzymamy za słowo, Panie Andrzeju i życzymy bardzo dużo zdrowia oraz pogody ducha – tej, którą do tej pory każdego dnia dzielił się Pan z nami…
Fot: Kierownictwo Straży Miejskiej w Gdańsku podziękowało Panu Andrzejowi Dziadowiczowi za wieloletnią służbę