Skuteczna i godna pochwały interwencja mieszkańca Gdańska wobec pijanego kierowcy. 71-latek z prawie dwoma promilami w wydychanym powietrzu miał zamiar prowadzić auto. Nie pozwolił na to jeden z przechodniów. Nietrzeźwego ujęli strażnicy miejscy. Przekazali go policji. Mężczyzna usłyszał dwa zarzuty i trafi przed oblicze prokuratora.
Sobota, 18 czerwca. Około godziny 20:45 na ulicy Wilanowskiej do strażników z Referatu V podbiegły dwie osoby. Mężczyzna i kobieta poinformowali, że przed chwilą widzieli wyjeżdżające z garażu auto, którym kieruje najprawdopodobniej pijany kierowca i wszystko wskazuje na to, że wybiera się on w drogę. Mundurowi natychmiast ruszyli we wskazanym kierunku. Chwilę później byli już obok samochodu, przy którym stał nietrzeźwy mężczyzna. 71-latek był nieco poturbowany. Dlatego też oprócz policji, funkcjonariusze wezwali na miejsce również pogotowie. Wyjaśnieniem okoliczności zdarzenia zajęła się policja.
Jak się okazało, dwoje gdańszczan idąc ulicą Wilanowską zauważyło, że z jednego z garaży wyjechało auto. Kierowca musiał być najwyraźniej pijany, bo gdy próbował wyjść z samochodu, miał z tym ogromne trudności. Kobieta i mężczyzna postanowili zareagować. Podeszli do samochodu, by sprawdzić czy ich podejrzenia są słuszne. I niestety, nie mylili się. Oddech 71-latka nie pozostawiał żadnych wątpliwości.
Gdy interweniujący zagrozili, że wezwą policję, kierowca w okamgnieniu stał się bardzo agresywny. Ruszył do 46-latka z pięściami i próbował go bić. Problemy z utrzymaniem pionu sprawiły, że 71-latek kilka razy upadł i lekko się poturbował. Nietrzeźwy przez cały czas ubliżał mężczyźnie, również mu groził. Para dostrzegła tymczasem patrol straży miejskiej. Podbiegła więc do mundurowych i poprosiła o pomoc. Funkcjonariusze ujęli pijaka i oddali w ręce policji.
Jak poinformowała nas rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku podkomisarz Aleksandra Siewert, 71-latek miał w wydychanym powietrzu prawie dwa promile alkoholu. Usłyszał dwa zarzuty: kierowania samochodem w stanie nietrzeźwości (za co grozi do dwóch lat więzienia i utrata prawa jazdy) oraz stosowania gróźb karalnych (prawo przewiduje za również do dwóch lat więzienia). Sprawą zajął się prokurator.