Nietrzeźwy mężczyzna na ulicy Długiej zaczepiał młodą kobietę. Był napastliwy i wulgarny. Interweniowali strażnicy miejscy. 26-latek awanturował się z nimi, stawiał opór i używał przemocy. Mundurowi odwieźli go do pogotowia socjalnego. Zdarzenie zainteresowało przechodniów, którzy natychmiast powiadomili o nim redakcje lokalnych mediów. Na pytania dziennikarzy, którzy chcieli poznać kulisy zajścia, już odpowiedzieliśmy. Teraz chętnie opowiemy o tym zdarzeniu również innym zainteresowanym…
Czwartek, 28 lipca. Około godziny 9:00 patrol pieszy z Referatu II zauważył na ulicy Długiej kobietę i mężczyznę. Szli obok siebie, ale nie wyglądali na znajomych. Ona po dwudziestce, elegancka, trzymała w ręku kijek, który służy do robienia zdjęć. Wyglądała na turystkę. Mężczyzna natomiast był brudny, zataczał się, przesadnie gestykulował i nie odstępował kobiety na krok. Ona próbowała odsuwać się od niego, on jednak nie dawał za wygraną. Dla funkcjonariuszy było w tej sytuacji coś niepokojącego. Postanowili więc dokładniej przyjrzeć się nietypowej dwójce przechodniów.
Gdy kobieta dostrzegła strażników, nawiązała z nimi kontakt wzrokowy. Nie spuszczała ich z oczu. Można to było odczytać jako prośbę o wsparcie. Dlatego też mundurowi postanowili zapytać, czy turystka ma jakieś kłopoty. Ruszyli w jej kierunku. W tym momencie 26-latek (jak później ustalono) zagrodził kobiecie drogę. Rozłożył ręce i nie chciał jej przepuścić.
Pani była wyraźnie wystraszona. Na pytanie czy zna towarzyszącego jej pana odpowiedziała, że nie. Dodała, że nie daje jej on spokoju i że bardzo liczy na pomoc strażników. Funkcjonariusze poprosili mężczyznę o dokumenty. Kobieta tymczasem natychmiast poszła w swoją stronę.
Nietrzeźwy nie chciał dać się wylegitymować. Ignorował mundurowych, na ich pytania odpowiadał wulgarnie, reagował bardzo agresywnie. Okazując strażnikom lekceważenie wyjął telefon i do kogoś zadzwonił. Potem próbował się oddalić. Funkcjonariusze nie dali jednak za wygraną. Ponieważ mężczyzna był nietrzeźwy i swoim zachowaniem mógł stwarzać zagrożenie dla otoczenia, strażnicy uznali, że trzeba go odwieźć do pogotowia socjalnego. Wezwali na pomoc zmotoryzowany patrol z Referatu Interwencyjnego.
Polecenie wejścia do przedziału transportowego radiowozu wyraźnie rozsierdziło 26-latka. Zaczął krzyczeć i wyzywać mundurowych. Nie wykonywał żadnych poleceń, stawiał opór. By wsadzić go do auta, strażnicy musieli użyć chwytów obezwładniających. Doszło do szarpaniny, podczas której zniszczona została górna część umundurowania jednego z funkcjonariuszy.
Zamknięty w przedziale transportowym 26-latek wciąż był bardzo agresywny. Przeklinał, krzyczał, kopał w ściany i drzwi pojazdu. By nie zrobił sobie krzywdy, dołączył do niego jeden ze strażników. Chwilę później i ten funkcjonariusz stracił górną część munduru.
Po przyjeździe do pogotowia socjalnego mężczyzna niezmiennie wyzywał wszystkich wokół, groził im i używał przemocy. Pracowników pogotowia oraz strażników próbował zastraszyć. Powoływał się na rzekome bardzo bliskie pokrewieństwo z przedstawicielką wymiaru sprawiedliwości. Chwilę później wpadł w szał. Lekarz pogotowia był zmuszony podać mu środek uspokajający. Nie było to łatwe zadanie, więc o przytrzymanie mężczyzny poproszeni zostali strażnicy.
Podczas badania okazało się, że 26-latek ma w wydychanym powietrzu 1,83 promila alkoholu. Pozostawiono go w pogotowiu socjalnym do wytrzeźwienia.