
Piątek, 29 listopada. Funkcjonariusze z zespołu do spraw kontroli nieruchomości w zakresie spalania odpadów patrolowali swój rejon służbowy. Około godziny 9.30 ich uwagę zwrócił gęsty dym wydobywający się z komina jednego z przedsiębiorstw, które zajmowało się skupowaniem surowców wtórnych. Mundurowi postanowili to sprawdzić.
Wszystkie budynki należące do firmy ogrzewane były przez kocioł na paliwo stałe. W palenisku płonęły odpady organiczne, sklejki, płyty wiórowe i listewki. W popiele znaleźliśmy wiele gwoździ i innych metalowych łączników. Przy piecu, ani na terenie zakładu nie było dozwolonego opału – mówi inspektor Sławomir Jendrzejewski.
Kontrola paleniska odbywała się w obecności jednej z pracownicy firmy. Kobieta nie wiedziała, kto ostatni wrzucał opał do pieca. Powiedziała mundurowym, że paleniem w piecu zajmuje się wyłącznie szef.
Skontaktowaliśmy się telefonicznie z właścicielem przedsiębiorstwa. Mężczyzna powiedział nam, że napalił w piecu około godziny 5.00 rano i wyjechał służbowo. Przyznał też, że poinformował podwładnych, żeby nie wrzucali niczego do kotła. Nie wiedział, kto mógł dołożyć do pieca niedozwolony opał – dodaje Sławomir Jendrzejewski.
Podczas rozmowy z pracownikami strażnikom udało się ustalić, kto wrzucił odpady do pieca. 29-latek nie był w stanie racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego nie zastosował się do zaleceń szefa i wrzucał odpady do pieca. W związku z popełnionym wykroczeniem sprawca został ukarany mandatem.
Strażnicy miejscy przeprowadzili rozmowę z pracownikami firmy o materiałach dozwolonych do palenia w piecach grzewczych oraz wręczyli im ulotki informacyjne.
