We wtorek, 23 maja na numer 986 zadzwoniła kobieta i poprosiła o pomoc dla kaczej rodziny. Dyżurny do realizacji zgłoszenia skierował funkcjonariuszki z Referatu Ekologicznego. Gdy mundurowe przybyły na miejsce, czekała tam już na nie zgłaszająca. W rękach trzymała kartonik, w którym były małe kaczuszki.
Okazało się, że maluchy spacerowały w pobliżu budek dla kotów i kacza mama nie była w stanie ich upilnować. W każdej chwili mogły paść ofiarą drapieżników. To nie był jednak ich jedyny kłopot. W pewnej chwili kaczuszki wpadły do studzienki z wodą. Zgłaszająca wyłowiła je z pułapki, a następnie przełożyła do pudełka i zadzwoniła po pomoc do straży miejskiej.
Mundurowe próbowały przekazać małe ptaki pod opiekę ich mamy, ta jednak uciekła. Ponieważ maluchy nie mogły zostać bez opieki, funkcjonariuszki przewiozły je do lecznicy „Zwierzyniec”.
Chory jeż na ulicy
Tego samego dnia na ulicy Podkarpackiej przechodzień zauważył na ulicy, w pobliżu chodnika jeża, który się nie ruszał. Mężczyzna zadzwonił na numer alarmowy straży miejskiej. Do realizacji zgłoszenia dyżurny skierował patrol z Referatu Ekologicznego. Na miejscu funkcjonariuszki znalazły leżącego na boku jeża. Zwierzę nie próbowało uciekać, miało liczne kleszcze, kichało. Strażniczki zabrały jeża do lecznicy „Zwierzyniec”, celem dalszego przekazania go do Pomorskiego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Ostoja”.