Ognisko na opuszczonej działce od razu zwróciło uwagę strażników. Rozpalił je bezdomny, by pozbyć się odpadów. Funkcjonariusze podeszli bliżej i zauważyli, że obok leży inny mężczyzna, który ma atak epilepsji. Mundurowi pomogli choremu i wezwali pogotowie ratunkowe. Potem zajęli się gaszeniem ognia.
Wtorek, 20 lutego. Funkcjonariusze z Referatu VI patrolowali Olszynkę. Kilka minut po godzinie 15.00 zauważyli duże ognisko na terenie opuszczonych ogródków działkowych przy ulicy Modrej. Stał przy nim mężczyzna, który co rusz dorzucał coś do ognia. Jako opał służyły mu stare kołdry i inne śmieci, które akurat miał pod ręką. Tuż obok na progu drewnianej altanki stał żeliwny piecyk z niezabezpieczonym płomieniem.
Jak się okazało, na działce przebywało dwóch bezdomnych mężczyzn. Podczas gdy pierwszy był zajęty doglądaniem ognia - drugi, leżący nieopodal, miał atak epilepsji. Mundurowi niezwłocznie udali się w jego kierunku.
Udzieliliśmy mężczyźnie pierwszej pomocy przedmedycznej i wezwaliśmy na miejsce karetkę pogotowia. Gdy sytuacja została opanowana i choremu nic już nie zagrażało, przystąpiliśmy z mężczyzną wypalającym śmieci do gaszenia ogniska oraz płomieni wydobywających się z żeliwnego piecyka. Istniało realne zagrożenie, że może dojść do pożaru – mówi starszy specjalista Andrzej Hinz.
Po uporaniu się z ogniem, strażnicy zaproponowali bezdomnemu pomoc. Ten jednak odmówił jej przyjęcia. Jego towarzysz, po zbadaniu przez lekarza, został przewieziony do pogotowia socjalnego. Tam otrzymał między innymi potrzebne leki. Poprosił też o umieszczenie go w ośrodku dla osób bezdomnych. Wolne miejsce znalazło się w placówce przy ulicy Mostowej, do której strażnicy odwieźli mężczyznę.