Czwartek, 8 czerwca. Dochodziła godzina 21:30, gdy kierownik Referatu Wykroczeń spacerował ulicą Nadmorską w Łebie. W drodze na plażę jego uwagę zwrócił zapłakany chłopiec, który szedł sam w stronę lasu.
Zatrzymałem się i zapytałem 4-latka o rodziców. Chłopiec był bardzo wystraszony i nie mógł przestać płakać. Dopiero po kilku minutach uspokoił się. Powiedział mi jedynie swoje imię. Nie wiedział skąd jest i jak nazywają się rodzice. Wyglądał na wychłodzonego i zziębniętego. Ubrany był jedynie w koszulkę i spodenki, które w dodatku były mokre. Okryłem chłopca bluzą i zadzwoniłem pod numer 112 – mówi Mariusz Kaźmierczak, kierownik Referatu Wykroczeń.
Po kilkunastu minutach na miejscu byli już policjanci. Strażnik miejskich opowiedział funkcjonariuszom przebieg zdarzenia i przekazał chłopca. Kilkadziesiąt minut później policjanci zadzwonili poinformować, że 4-latek jest z powrotem pod opieką rodziców.