Do zdarzenia doszło w środę 8 kwietnia. Funkcjonariusze z Referatu II patrolowali swój rejon. W pewnym momencie na skwerku przy kanale Raduni, między ulicami Łagiewniki i Rajską dostrzegli mężczyznę, który zachowywał się nietypowo. Uwagę zwracała również świeża rana na jego nosie. Na pierwszy rzut oka można było sądzić, że 57-latek jest pod wpływem alkoholu – jednak jego ogólny wygląd, brak charakterystycznego zapachu oraz stojący obok rower z zakupami wskazywały, że może chodzić o coś zupełnie innego.
Strażnicy chcieli porozmawiać z poszkodowanym, ale nie było to łatwe. Mężczyzna bełkotał, wydawał z siebie niezrozumiałe okrzyki, jego wypowiedzi były niespójne. Jak się okazało, kompletnie stracił orientację w miejscu i czasie. Z informacji na paragonie ze sklepu można było wywnioskować, że 57-latek spędził na skwerze ponad dwie i pół godziny. Mężczyzna nie był w stanie poruszać się o własnych siłach. Pamiętał jednak numer telefonu do domu.
Za pośrednictwem Stanowiska Kierowania Prewencją mundurowi podjęli próbę skontaktowania się z żoną poszkodowanego, jednak w mieszkaniu nikt nie podnosił słuchawki. W tym czasie na miejsce jechała już karetka pogotowia, wezwana przez SKP. Po wstępnym badaniu lekarskim 57-latek został zabrany do szpitala.
Strażnicy tymczasem zaopiekowali się pozostawionym rowerem oraz zakupami. Przewieźli je kilka ulic dalej, do domu 57-latka, w którym zastali żonę i córkę mężczyzny. Przekazali im informacje o zdarzeniu oraz zabezpieczone przedmioty.