Był piątek 3 grudnia. Kilka minut po godzinie 18:30 funkcjonariusze z Referatu III patrolowali okolice dworca we Wrzeszczu. W pewnej chwili podeszło do nich kilku przechodniów i wskazali osobę, która chwilę wcześniej krzyczała, że chce popełnić samobójstwo.
Mężczyzna był bardzo pobudzony. Powtarzał, że chce się zabić, ponieważ jego rodzice i żona nie żyją. Podczas rozmowy poprosił o pomoc. Ze względu na jego stan wezwaliśmy karetkę pogotowia i próbowaliśmy go uspokoić – mówi starszy specjalista Maciej Strysik.
Gdy funkcjonariusze czekali na zespół ratunkowy, 36-latek zaczął uciekać. Podczas biegu wyjął z kieszeni kurtki butelkę i rozbił ją o kosz na śmieci. Następnie ostrymi kawałkami próbował się okaleczyć. Na szczęście w porę uniemożliwili mu to strażnicy. Po chwili mężczyzna dostał ataku padaczki i stracił przytomność. Mundurowi monitorowali jego stan do czasu przyjazdu wezwanych służb. Lekarz zbadał chorego i zdecydował, że musi trafić do szpitala.
Dzień wcześniej na swoje życie chciał się targnąć inny mężczyzna. Około godziny 20:00 oficer dyżurny Komisariatu V Policji powiadomił operatorów monitoringu o zaginięciu młodego mężczyzny, który rozważa odebranie sobie życia. Przekazał też jego rysopis i zdjęcie.
Pracownicy monitoringu rozpoczęli obserwację ulic w nadziei, że uda się znaleźć poszukiwanego. Kwadrans po godzinie 3:00 jeden z operatorów zauważył w Oliwie mężczyznę, którego wygląd pasował do opisu. O swoim spostrzeżeniu powiadomił dyżurnego, który na miejsce wysłał patrol. Kilka chwil później poszukiwany 18-latek był już pod opieką funkcjonariuszy, którzy przewieźli go na komisariat i zawiadomili rodziców o jego odnalezieniu. Młody mężczyzna ze względu na myśli samobójcze trafił do szpitala.