Z Mieszkańcami i dla Mieszkańców

Winieta 1

Atak na strażników – czterej agresywni mężczyźni ujęci

Dwa nielegalnie ścięte drzewa, agresywni sprawcy, atak na strażników i czterej mężczyźni przekazani policji. Dramatyczne sceny rozegrały się na gdańskim Dolnym Mieście, nieopodal Opływu Motławy. Funkcjonariusze musieli użyć  pałki, kajdanek i gazu.

Atak na strażników – czterej agresywni mężczyźni ujęci

Był czwartek, 13 listopada, już po zmroku. Dochodziła godzina 17:30, gdy zadzwonił alarmowy numer 986. Stanowisko Kierowania Prewencją odebrało zgłoszenie, że w rejonie ulicy Chłodnej - obok mostka nad Opływem Motławy, który prowadzi na Olszynkę – ktoś wycina brzozę. Skierowano tam natychmiast dwuosobowy patrol straży miejskiej.

Na miejscu funkcjonariusze z Referatu II zobaczyli pięciu mężczyzn siedzących na skarpie, obok nich stała skrzynka piwa. Leżały też dwie piły motorowe, a kilka metrów dalej świeżo powalone drzewo - brzoza o długości około 14 metrów i średnicy pnia około 40 centymetrów. Strażnicy poprosili SKP o wezwanie policji.

Jednak na dźwięk słowa „policja” w mężczyzn wstąpił bardzo agresywny duch. Zaczęli używać wulgarnych słów i obrażać funkcjonariuszy. Jeden z panów uznał, że pora opuścić kolegów i rzucił się do ucieczki. Strażnicy ruszyli za nim w pościg, prosząc jednocześnie SKP o wsparcie. Wszelkie wezwania do zachowania zgodnego z prawem oraz ostrzeżenia o możliwości użycia środków przymusu bezpośredniego, 23-latek konsekwentnie ignorował. Funkcjonariusze użyli więc siły, a ponieważ nie przyniosło to oczekiwanego rezultatu, jeden z nich sięgnął po służbową pałkę. Uderzenie nią w umięśnioną część łydki przekonało agresywnego mężczyznę do podporządkowania się poleceniom funkcjonariuszy. 23-latek został zakuty w kajdanki i musiał wrócić na miejsce, z którego rozpoczął ucieczkę.

Tymczasem przy ściętym drzewie był już kolejny patrol (z Referatu I), który niezwłocznie podjął czynności wobec czterech pozostałych mężczyzn. Nagle trzech z nich ruszyło do ataku na jednego ze strażników. Czwarty próbował uruchomić piłę motorową. Doszło do szamotaniny. Także i tym razem żadne wezwania ani ostrzeżenia nie dawały rezultatu. Nie było więc wyjścia: wobec trzech rozjuszonych napastników jeden z funkcjonariuszy musiał użyć służbowego gazu. Drugi powstrzymywał tymczasem mężczyznę, który sięgnął po piłę. Sytuacja zrobiła się naprawdę groźna!

Na szczęście już chwilę później na miejsce zdarzenia dotarli strażnicy, którzy prowadzili ujętego chwilę wcześniej uciekiniera. Natychmiast ruszyli na pomoc atakowanym. Widząc, że to nie przelewki, jeden z agresorów uciekł. Drugi próbował schować się w rowie, funkcjonariusze go jednak stamtąd wyciągnęli. Także jego zakuto w kajdanki. Pozostali stracili ochotę do walki wręcz.

Osobami, wobec których użyto środków przymusu bezpośredniego, zajął się przybyły na miejsce trzeci patrol straży (Referat II). Udzielił im pierwszej pomocy. Ponieważ jeden z mężczyzn skarżył się na ból w klatce piersiowej, za pośrednictwem Stanowiska Kierowania Prewencją wezwano karetkę pogotowia. Po badaniu okazało się jednak, że 44-latkowi nic nie dolega.

Do wycięcia brzozy przyznał się najstarszy z mężczyzn, 47-letni (brat 44-latka). Jak się okazało, kilka metrów dalej leżało inne nielegalnie ścięte drzewo, dużo większe i starsze od pierwszego.

Czterej sprawcy w wieku 47, 44, 30 i 23 lat zostali przekazani funkcjonariuszom z Komisariatu Policji II w Gdańsku.

Do zdarzenia doszło na terenie dawnej Fabryki Opakowań Blaszanych. Jak wynika z ustaleń strażników, obecnym właścicielem gruntu jest firma hiszpańska, która nie ma w Polsce swojego przedstawicielstwa.